Następnego dnia udaje nam się załapać na bus do Wadi Rum, mamy być tam na 8.30. Już w Polandzie umówiliśmy się z naszym przewodnikiem (Ahmedem z Rum Stars) na 2 - dniowy pobyt na pustyni. Młody chłopak w tradycyjnym beduińskim stroju zawozi nas do Rum Village, wchodzimy do jednego z domów w osadzie, pijemy beduińską herbatkę i rozmawiamy z Ahmedem omawiając szczegóły naszego pobytu. Po pół godzinie siedzimy już na wielbłądach i zmierzamy do Lawrence Spring. Tam przesiadamy się już na pojazd 4x4 - starą toyotę i jedziemy dalej; kanion Khazali, wydmy Al.-hasany, inskrypcje Anfaishiyya, kanion Barrah, lunch, grzybowa skała, most Burdah Rock podziwiamy z daleka, i wspinamy się na Umm Furth Rock Bridge. W końcu docieramy do naszego obozu, siadamy w beduińskim namiocie i popijamy herbatę wraz z grupką chrześcijan, którzy przyjechali do Wadi Rum aby uciec od świata i w tej pięknej scenerii wyciszyć się i modlić (można i tak). Gdy słońce chyli się ku zachodowi ruszamy na pobliską wydmę aby podziwiać grę świateł zachodzącego słońca. Ehhh jest nawet romantycznie, co rzadko zdarza nam się zarówno w czasie podróży jak i w życiu codziennym (trochę nie nasz klimat). Po powrocie czeka nas prawdziwa uczta, ale najpierw uroczyście, przy blasku fleszy, trzeba wykopać naszą kolację z ziemi. Pychotka. Jacyś starzy Beduini śpiewają piosenki, ale my jesteśmy zmęczeni. Wyciągamy nasze materace z namiotów, wchodzimy w nasze śpiworki i zasypiamy spoglądając w rozgwieżdżone niebo nad Wadi Rum.
Nasz kolejny dzień na Wadi Rum to ok. 4 godzinna wycieczka na Jebel Hash tuż przy granicy z Arabią Saudyjską. Widoki super, po drodze polujemy na jaszczurki i pijemy herbatkę beduińską no i psuje nam się aparat . Myślałam, że takie nieszczęście totalnie wyprowadzi mnie z równowagi, ale o dziwo, pustynia działa nas mnie wyciszająco i jakoś godzę się ze stratą (ha są przecież jeszcze aparaty w komórkach!!!). Po wycieczce jedziemy do małego kanionu, gdzie nasz przewodnik przygotowuje dla nas fuul i ucinamy sobie godzinną drzemkę na świeżym powietrzu. Jedziemy jeszcze zobaczyć Jabel Qatar ze słynnym źródełkiem i palmą. Wracamy do obozu gdzie pijemy już tradycyjnie beduińską herbatkę, jemy kolację, nasi gospodarze postanawiają zabawić nas beduińskim tańcem a Ł. decyduje się wesprzeć ich w tym zamierzeniu, niestety nie do końca łapie rytm kolejna noc pod rozgwieżdżonym niebem.