Amman/Madaba/Mt.Nebo/Baptism Site/ Morze Martwe/Amman

3.30 jesteśmy w Farah Hotel i kładziemy się do łóżka, sen nie trwa długo bo przecież okno jest niedomknięte a meczet niedaleko. Słuchamy zawodzenia muezina. Wstajemy przed 8, jemy bardzo skromne arabskie śniadanie (jajko, ichniejsze „chlebki”, dżemik, serek i zapijamy kawusią rozpuszczalną), w brudnej, brzydkiej pełnej kotów, a co za tym idzie także kociej sierści jadalnio – pokoju. Atmosfera za to jest globtroterska ktoś jest w podróży dookoła świata, ktoś tylko w na małym 3 miesięcznym wypadzie po bliskim wschodzie, ktoś (czyt. my) na króciutkim urlopie. Obsługa hotelowa przemiła. Wykupiliśmy w naszym hotelu „wycieczkę” z trasą Madaba – Mt. Nebo -Baptism Site – Dead Sea (Amman Beach) 17 dżidi/os. Bilety wstępów wykupić trzeba oczywiście osobno. Biorąc pod uwagę fakt, że 1 dżidi stoi podobnie do euro to całodzienna eskapada najtaniej nie wyszła. Niestety do najciekawszych nie należała także, ale pretensje mogliśmy mieć tylko do siebie bo przecież nikt nas do tego nie zmuszał. Podsumowując, za żadne skarby nie chciałbym zostać ochrzczona w Jordanie, wypór wody w morzu martwym naprawdę jest spory i cena za wejściówkę na Amman Beach naprawdę wynosi 15 JOD-ów.
Gdy wracamy do hotelu padamy na paszcze, resztkami sił człapiemy się do pobliskiej restauracji, dokonujemy konsumpcji mensaf-u, kupujemy w cukierni trochę baklavy, zmierzamy do naszego pokoju bierzemy prysznic, zachowując wszystkie środki ostrożności żeby przez przypadek nie dotknąć ściany (co łatwe nie jest) i zasypiamy. Muezin nam tej nocy nie przeszkadza, choć okno nadal niedomknięte

Zdjęcia (5)

Komentarze (0)