rano zwijamy namiot w pośpiechu, pogoda jest brzydka wygląda na to że zaraz się rozpada, gryzą nas wszędobylskie midges, ruszamy by po jakiś godznice lub dwóch rozpocząć kilkugodzinną wędrówkę przez wrzosowiska - Rannoch Moor
otacza na olbrzymia przestrzeń i nie mogę przestać myśleć jak jest tu pięknie kiedy te wszytkie wrzosy kwitną
pod koniec dnia docieramy do Kinghouse (miejscowości jednobudynkowej) skąd udaje nam się złapać autobus jadący do Glen Coe.
Droga biegnie pomiedzy szczytami, widoki (nawet z okien autobusu) są niezwykłe i robią olbrzymie wrażenie.