pierwszy dzień 8 dniowej wedrówki przez deszczowe szkockie highlandy
zaledwie 16 km po płaskim terenie, które sprawiło że przez ostatnie 2 km praktycznie się czołgałam - ale cóż cała zima za biurkiem, kompletny brak ćwieczeń i ruchu (poza krótkim wypadem w Cairngorms) i 12 kg plecak robią swoje ...
co do wrażeń estetycznych, to jeśli ktoś nie ma czasu na zrobienie całej trasy, to ten odcinek może sobie spokojnie darować, ten fragement drogi stanowi dopiero przedsmak tego, co ma nastąpić w dniach następnych.
Noc spedzilismy na polu namiotowym kilka km przed Gartness, warunki kiepskie jesli nie bardzo kiepskie, ale dało się jakoś przeżyć. Niestety tego dnia poznalismy też co do znaczy prawdziwy szkocki "midge". Teraz już wiem że nasz poczicwy polski komar to miłe, nieszkodliwe, niezbyt natrętne stowrzenie. Szkocki midge to bestia, niedość że wielkości muszki owocówki (wleci, wejdzie, wepcha się dosłownie wszędzie) to jescze jak ugryzie to naprawde bardzo, a to bardzo swędzi ....